blog hafciarski :)

Obserwatorzy

sobota, 2 maja 2015

Stephen King - Wielki marsz

Oryginalny tytuł: The Long Walk
Polski tytuł: Wielki marsz
Forma: powieść
Wydanie: 2008
Gatunki: thriller, sensacja, kryminał

Dziś wyjątkowo przerywnik w serii opowiadań "Szkieletowa załoga".
Akcja zaczyna się 1 maja, dlatego postanowiłam opisać właśnie tą książkę.

Książka składa się z 3 części i 18 rozdziałów. Każdy rodział zaczyna się innym cytatem.

Jest to powieść opowiadająca o stu nastoletnich chłopcach decydujących się wyruszyć w Wielki Marsz. Jest to wielkie wyzwanie, nagradzane wielkimi pieniędzmi. Oczywiście jeśli dożyje się mety...

Głównym bohaterem jest Ray Garraty. Jego dziewczynę o imieniu Jan, autor opisuje jako nastolatkę o typowo polskiej urodzie.

Zasady były proste. Trzeba iść bez przerwy, nie zwalniając poniżej 6km/h. Idąc poniżej tej szybkości, ustanie czy usiądnięcie kończyło się upomnieniem. Po otrzymaniu 3 upomnień w małych odstępach czasu, zamiast czwartego upomnienia żołnierze odstrzeliwali chłopaka. Czerwona kartka (każda z osobna) zacierała się po paru godzinach.

Mogli poszczycić się sukcesem już na początku, gdyż pobili rekord kilometrowy w pełnym składzie. Niedługo potem zaczęli odpadać pierwsi chłopcy. Z czasem widok śmierci stał się naturalną koleją rzeczy. Wypróżniali sie, jedli, odpoczywali a nawet drzemali nie stając nawet na chwilę.

Po pewnym czasie beztroskie rozmowy przeszły na tor rozmyśleń o śmierci, o kolejności następnych zabitych, o dojściu do mety. Do grupki chłopców doszła wieść, że pobliski most jest zerwany. Powiało nadzieją na przerwanie marszu, co jeszcze nigdy się nie zdarzyło . Zdąrzyli jednak go naprawić na tyle, aby mogli przez niego przejść. 

"Sto dwadzieścia kilometrów Wielkiego Marszu dwadzieścia cztery trupy."

"-Ile kilometrów? Masz jakieś pojęcie Ray?
-Niecałe sto trzydzieści. I dwudziestu siedmiu padło. Jedna czwarta dystansu za nami."

"Za kwadrans ósma rozeszła się wieść, że brakuje im jeszcze dokładnie dziewięć i pół kilometra do przejścia stu sześćdziesięciu kilometrów. Garraty pamiętał, że rekordowa liczba uczestników, której udało się pokonać sto sześćdziesiąt kilometrów Wielkiego Marszu, wyniosła sześćdziesiąt trzy. Prawdopodobnie pobiją rekord - było ich nadal sześćdziesięciu dziewięciu."

Pojedyncze osoby podejmowały się próby ucieczki, nieudanej próby kończącej się śmiercią. Wielu dostało udaru słonecznego. Przeszli przez prawie wszystkie zjawiska atmosferyczne, z którymi musieli sobie poradzić.

W połowie drogi, jest ich już połowa. Po godzinie 14, po 349 kilometrach, Garraty pierwszy raz czuje oblicze śmierci. Zbiera się jednak w sobie i daje radę iść dalej. Potem zbiera kolejne upomnienia, gdyż w tłumie zauważa matkę i Jan.

Ostatni dzień Wielkiego Marszu. Zostało dziewięciu chłopców. Zaczynają umierać najbliźsi koledzy, co wywołuje panikę, płacz i depresję. Pod koniec zostało sześciu żywych trupów. Powieść kończy się samotną podróżą Garratego do mety i czarną postacią, przed którą uciekał...

Czy doszedł do mety żywy? Tego możemy się jedynie domyślać.

6 komentarzy: